3 lata, a czasem i dłużej, mija od pierwszego wpisu do KRD do momentu ogłoszenia upadłości przez sąd. Choć często taki wpis jest pierwszym sygnałem zbliżającej się katastrofy finansowej, to zwykle ani dłużnik, ani jego kontrahent nie są tego świadomi. Faktycznie taki scenariusz przydarzył się co 4. firmie, która na koniec pierwszego półrocza 2024 r. zasiliła szeregi bankrutów. Przedsiębiorstwa występujące o restrukturyzację trafiały do rejestru znacznie rzadziej. Pozostawiły jednak po sobie większe długi. W sumie, w wyniku upadłości i restrukturyzacji firm, od początku br. wierzyciele stracili 141,1 mln zł.
Według danych Centralnego Ośrodka Informacji Gospodarczej, w pierwszej połowie 2024 r. opublikowano w Monitorze Sądowym i Gospodarczym oraz Krajowym Rejestrze Zadłużonych 219 upadłości firm. Dla porównania, w całym 2023 r. takich upadłości było 408. Jednocześnie w br. 531 wniosków o upadłość oddalono, podczas gdy w całym 2023 r. oddalonych wniosków było 611.
Do upadłości należy jednak dodać rosnącą liczbę restrukturyzacji firm. W pierwszej połowie 2024 r. ogłoszono 2261 takich postępowań. To wzrost o prawie 5 proc. w stosunku do pierwszej połowy 2024 r. Dla porównania w całym 2023 r. postępowań restrukturyzacyjnych było 4244.
Oprócz restrukturyzacji wpływ na liczbę upadłości firm ma też ogłaszanie upadłości konsumenckiej przez osoby, które wcześniej prowadziły działalność gospodarczą. W 2023 r. taką upadłość konsumencką zamiast firmowej ogłoszono aż 2190 razy. W 2022 r. wspominanych upadłości było 749, a w 2021 r. – 949.
– Fala niewypłacalności, która przetacza się przez polską gospodarkę w pierwszej połowie 2024 roku, nie jest zaskoczeniem. To konsekwencja tego, co się działo w gospodarce w latach 2021-2022 i później. Początkowo wysokie ceny energii i rosnące koszty kredytów firmy przerzucały na odbiorcę końcowego. Ale inflacja zrobiła swoje, popyt spadł, więc ceny już nie mogą rosnąć w takim samym tempie, a energia przecież nie potaniała. Czyli mamy wysokie koszty, malejące marże i kurczącą się sprzedaż. Nie wszyscy to wytrzymują – komentuje Adam Łącki, prezes Zarządu Krajowego Rejestru Długów Biura Informacji Gospodarczej.
Wpis do Krajowego Rejestru Długów może, ale nie musi być pierwszym sygnałem poważniejszych kłopotów finansowych. Świadczy o tym chociażby fakt, że w ciągu 21 lat działalności KRD zniknęły z niego tysiące dłużników, którzy spłacili swoje zobowiązania, dzięki czemu wierzyciele odzyskali 179,8 mld zł. Faktem jest jednak, że w pierwszej połowie tego roku swoją upadłość poprzedziło wpisem do KRD 129 przedsiębiorstw.
– Spośród firm, które zbankrutowały w pierwszym półroczu 2024 roku, blisko 60 procent było wpisanych do KRD jako dłużnicy. Co gorsza, prawie 22 procent firm było notowanych w rejestrze już na 36 miesięcy przed upadłością. Ten czas wystarczył, by niemal trzykrotnie wzrosła liczba wierzycieli poszkodowanych przez niesolidnych płatników. Mimo kłopotów z wypłacalnością, te zadłużone firmy przez trzy lata wciąż aktywnie działały na rynku, zawierając nowe kontrakty i zaciągając kolejne zobowiązania. Rosła też wartość długu, którego finalnie nie spłaciły. To niemal 33 miliony złotych. Sytuacji można by zapobiec, gdyby wierzyciele każdorazowo weryfikowali kontrahenta przed nawiązaniem współpracy – komentuje Sandra Czerwińska, ekspertka Rzetelnej Firmy.
88 proc. wszystkich firm, które przed upadłością były notowane w KRD, stanowią spółki. 12 proc. to jednoosobowe działalności gospodarcze. Pod względem branż, najwięcej dłużników działało w przemyśle, ale najwyższe łączne zadłużenie obciążało firmy działające w sektorach nieruchomości i w handlu (odpowiednio po 5,13 mln zł). Tuż po nich, z długiem 3,8 mln zł, znalazły się firmy budowlane, z długiem 3,7 mln zł – przemysłowe, a z długiem 3 mln zł – transportowe.
Liczba dłużników-bankrutów rośnie wprost proporcjonalnie do wielkości miejscowości, w której mają siedzibę. Najwięcej takich firm odnotowano w miastach powyżej 300 tys. mieszkańców. Ale najwyższe łączne zadłużenie – 12 mln zł – mają przedsiębiorcy z miast liczących 50-100 tys. mieszkańców. Pod względem regionów wybija się Mazowsze (7,3 mln zł). Niewiele mniej, bo 6,6 mln zł, mają do oddania bankruci z województwa łódzkiego, a trzecie miejsce ex aequo z długiem po 3,9 mln zł zajmują województwa: pomorskie i zachodniopomorskie.
O ile jednak upadłość jest domeną spółek prawa handlowego, o tyle restrukturyzację chętniej wybierają jednoosobowe działalności gospodarcze. Wśród tych firm, które rozpoczęły w I półroczu restrukturyzację, 2/3 stanowiły JDG-i, a 1/3 spółki.
W dniu ogłoszenia restrukturyzacji, w KRD widniało 42 proc. firm. Natomiast już 3 lata wcześniej wpisanych było 15 proc. takich przedsiębiorców. Finalnie pozostawili po sobie 108,1 mln zł nieuregulowanych zobowiązań finansowych. Najwięcej – 19,8 mln zł – firmy działające na Mazowszu. Ponad 13,3 mln zł muszą zwrócić wierzycielom przedsiębiorstwa z województwa wielkopolskiego, a 12,8 mln zł z kujawsko-pomorskiego.
Co ciekawe, pod względem wielkości miejscowości, największe zadłużenie mają firmy ze średnich miast, liczących 20-50 tys. mieszkańców (26,2 mln zł). Stanowią też najliczniejszą grupę dłużników, którzy wystąpili o restrukturyzację.
Tutaj, podobnie jak w przypadku upadłości, najwięcej długów zgromadziły firmy handlowe (23 mln zł). Następnie – firmy przemysłowe (16,9 mln zł) i transportowe (16,8 mln zł). Warto zwrócić też uwagę na wysoki współczynnik zadłużenia firm budowlanych, wynoszący 15,7 mln zł.
Z danych Krajowego Rejestru Długów wynika, że w pierwszej połowie 2024 roku ofiarami niewypłacalnych firm padło 1235 wierzycieli.
- Na skutek upadłości kontrahentów ucierpiały przede wszystkim firmy budowlane, energetyczne i paliwowe. Z kolei wierzycielami przedsiębiorstw, które wystąpiły o restrukturyzację, były w głównej mierze instytucje finansowe (banki, firmy leasingowe, faktoringowe, towarzystwa ubezpieczeniowe i fundusze sekurytyzacyjne), ale też jak w przypadku upadłości, firmy z branży paliwowej i budowlanej. Wysoko na liście wierzycieli znajdują się także przedsiębiorcy z sektora rolnego – wymienia Adam Łącki, prezes Zarządu Krajowego Rejestru Długów Biura Informacji Gospodarczej.
Ogłoszenie przez sąd upadłości dłużnika bądź wdrożenie restrukturyzacji daje wierzycielom szanse na odzyskanie pieniędzy, nigdy jednak w pełnej wysokości. Przy restrukturyzacji umarzanych jest najczęściej od 10 do 20 proc. długu, po bankructwie znacznie więcej. Takie są koszty zaniechania weryfikacji kontrahentów bądź zwlekanie z windykacją, aż jest za późno.
– Pamiętajmy, że jeśli nasz kontrahent ogłosił upadłość, to niemożliwe staje się już dochodzenie należności na drodze sądowej czy egzekucyjnej. Jedynym sposobem odzyskania pieniędzy jest zgłoszenie roszczeń do masy upadłościowej. A bankructwo sąd ogłasza w sytuacji, kiedy długi przerosły majątek dłużnika, a on sam nie jest w stanie regulować zobowiązań. W przypadku restrukturyzacji wierzyciel również traci możliwość wszczęcia postępowania windykacyjnego, sądowego lub komorniczego wobec dłużnika. Zyskuje co prawda sądowe zapewnienie, że jego zobowiązania zostaną spłacone, ale nigdy w pełnej wysokości. Głównym celem postępowania restrukturyzacyjnego jest bowiem pomoc w oddłużeniu przedsiębiorcy, który nie może już spłacać swoich zobowiązań – dodaje Sandra Czerwińska, ekspertka Rzetelnej Firmy.