Z ponad czterystu krajowych spółek notowanych na Giełdzie Papierów Wartościowych w Warszawie, aż 61 zostało wpisanych do rejestru długów. Ich łączne zadłużenie sięga niemal 9 milionów złotych. Co piąta giełdowa firma notowana w rejestrze dłużników działa w branży budowlanej.
24 listopada, według informacji znajdujących się na stronie internetowej warszawskiej giełdy, na głównym rynku GPW notowanych było 479 spółek. Z tego 426 to przedsiębiorstwa krajowe, a 53 to spółki zagraniczne.
Z grona spółek krajowych, aż 61 jest notowanych jako dłużnicy w Krajowym Rejestrze Długów Biurze Informacji Gospodarczej. Firmy te mają łącznie 187 wierzycieli i 551 niezapłaconych zobowiązań o wartości 8 714 315,73 złotych. Średnie zadłużenie wynosi więc niemal 143 tysiące złotych.
- W stosunku do wartości spółek notowanych na giełdzie, są to dość małe kwoty. Łączne zadłużenie również nie jest szokujące. Zdecydowanie zaskakiwać może już natomiast liczba dłużników. Dane pokazują, że swoich zobowiązań w terminie nie reguluje co siódma notowana na GPW polska firma – zwraca uwagę Adam Łącki, prezes Zarządu Krajowego Rejestru Długów.
Co ciekawe, spośród 61 spółek giełdowych, które są notowane w Krajowym Rejestrze Długów tylko 9 to spółki będące obecnie w upadłości układowej bądź likwidacyjnej. Pozostałe przedsiębiorstwa, przynajmniej w teorii, są wypłacalne. Skąd zatem ich obecność w KRD?
W gronie giełdowych dłużników notowanych w KRD można znaleźć spółki z pojedynczymi zobowiązaniami, aczkolwiek zdecydowanie więcej jest firm, które mają zobowiązania wobec przynajmniej kilku kontrahentów. To może oznaczać, że przedsiębiorstwo ma, lub zaczyna mieć kłopoty finansowe.
- Każda informacja o zadłużeniu powinna budzić czujność kontrahentów dłużnika, nawet jeśli jest niewielka. Przypomnę sytuację sprzed kilku lat, kiedy bankrutowały biura podróży czy przedsiębiorstwa budowlane zaangażowane w inwestycje na Euro 2012 oraz budowę autostrad. Początkowo każda z tych firm miała wpisane do KRD niewielkie zaległości, które narastały wraz z ich rosnącymi kłopotami z utrzymaniem płynności finansowej. Ci, którzy zlekceważyli te pierwsze sygnały ponieśli później dotkliwe straty. To, że spółka jest notowana na giełdzie, nie oznacza że nie może zbankrutować – ostrzega Adam Łącki.
Czasem brak płatności jest wynikiem celowego działania. Firma może na przykład nie zapłacić, bo jej zdaniem umowa nie została wykonana należycie, bądź w ustalonym terminie. Zdarza się więc, że problem musi rozstrzygnąć sąd. Bywa jednak również tak, że firmy próbują finansować swoją działalność poprzez opóźnianie płatności kontrahentom.
W terminie najczęściej nie płacą mniejsze firmy. Mniej więcej połowa zadłużonych spółek z GPW to przedsiębiorstwa, których wartość rynkowa nie przekracza 30 milionów złotych. Są jednak wyjątki. Na liście dłużników KRD znalazł się także rynkowy gigant, spółka z pierwszej dziesiątki pod względem kapitalizacji. Jego zadłużenie wynosi… nieco ponad 8 tysięcy złotych. Kwota wręcz symboliczna, ale nie robi spółce najlepszej reklamy.
Największym dłużnikiem z grona spółek notowanych na GPW jest przedstawiciel branży budowlanej. W terminie nie zapłacił on 6 swoich zobowiązań na łączną kwotę ponad 2 milionów złotych. Najwięcej, bo aż 64 niezapłacone zobowiązania ma natomiast spółka z branży handlowej. Wszystkie dotyczą jednego wierzyciela, a ich łączna kwota to 35 tysięcy złotych.
W gronie zadłużonych giełdowych spółek prym wiedzie budowlanka, w której działa aż 13 z 61 przedsiębiorstw wpisanych do KRD. Ich łączne niespłacone długi wynoszą 4,03 miliona złotych. To oznacza, że branża odpowiada za 46 procent łącznego zadłużenia wszystkich firm giełdowych. Średni dług jest więc wyższy i wynosi około 310 tysięcy złotych.
- Branża budowlana może wyglądać na nieskomplikowaną. W rzeczywistości jest jednak zupełnie inaczej. Szereg powiązań pomiędzy zleceniodawcami, a podwykonawcami, nieterminowi kontrahenci, trudności z oszacowaniem wszystkich kosztów, czy nawet dokładnym ustaleniem przedmiotu umowy sprawiają, że bardzo wiele faktur nie jest płaconych w terminie i trafia do windykacji – wyjaśnia Radosław Koński, dyrektor Departamentu Windykacji w firmie windykacyjnej Kaczmarski Inkasso.
Poza branżą budowlaną, która jest zdecydowanym liderem zarówno pod względem liczby spółek, jak i łącznego zadłużenia, negatywnie wyróżniają się jeszcze trzy sektory gospodarki – finanse (wyłączając banki) oraz handel (zarówno detaliczny, jak i hurtowy). Obie branże „mają” po siedem spółek wpisanych do Krajowego Rejestru Długów. Swoich pięciu przedstawicieli ma natomiast branża informatyczna.
Dopisanie firmy do Krajowego Rejestru Długów to nie jest powód do chluby, a niezapłacone w terminie zobowiązania mogą doprowadzić nie tylko do straty kontrahenta, któremu firma nie zapłaciła na czas. Negatywnym skutkiem może być także pogorszenie wizerunku i co za tym idzie gorsze warunki, na których będą zawierane umowy w przyszłości.
- Spółki publiczne, czyli takie, których akcje są przedmiotem obrotu na giełdzie, mają do stracenia znacznie więcej. Tutaj zarządy firm muszą walczyć także o korzystny kurs akcji, a temu z pewnością nie sprzyjają informacje o niezapłaconych na czas zobowiązaniach. Z tego też powodu windykacja spółek publicznych jest zazwyczaj łatwiejsza – twierdzi Radosław Koński, dyrektor Departamentu Windykacji w firmie Kaczmarski Inkasso. – Oczywiście wyłączając spółki będące w upadłości – dodaje Koński.