Nie wystarczy wpasować się w kryzys

Rozmowa z Krzysztofem Matelą, prezesem Polskiego Związku Windykacji

Gdy bilansuje się dokonania Polskiego Związku Windykacji (PZW) w okresie ostatnich miesięcy nietrudno dojść do przekonania, że przejawiający na początku dużą aktywność teraz spoczął on na laurach. Dlaczego tak się dzieje?

Być może tak to wygląda na zewnątrz, bo specjalnie nie zależy nam na upublicznianiu efektów działania. Ale doprawdy nie ma mowy o spoczywaniu na laurach. PZW został powołany z dwóch ważnych powodów. Po pierwsze, aby wpływać na zmianę wizerunku branży i walczyć z negatywnymi stereotypami, które niestety ciągle jeszcze funkcjonują w świadomości Polaków. Po drugie - by doprowadzić do modyfikacji niekorzystnych przepisów ustaw podatkowych oraz wszystkich tych, które stanowią ograniczenie dla rozwoju branży. Jako olbrzymi sukces - i ciągle będę to powtarzać - należy potraktować modyfikację ustawy o podatku od towarów i usług. Dzięki wprowadzonym zmianom nie ma już wątpliwości dotyczących naliczania VAT w przypadku działalności windykacyjnej. Podobnie udało nam się wpłynąć na akceptację sposobu księgowania kosztów związanych z obrotem wierzytelnościami.

Teraz nasze działania rzeczywiście skupiamy przede wszystkim na opiniowaniu projektów ustaw i przepisów, które dotyczą branży windykacyjnej. Przykładem może być krytyka ustawy o upadłości konsumenckiej, a także zmiany w ustawie o udostępnianiu informacji gospodarczej. Ale równolegle do tych poczynań PZW przystąpił w 2008 roku do Federation of European Collection Assotiations (FENCA), europejskiej federacji firm windykacyjnych. W sierpniu przedstawiciele PZW uczestniczyli w organizowanym w Nicei Światowym Kongresie FENCA oraz towarzyszącym mu Walnym Zgromadzeniu, którego treścią był gwałtowny rozwój tego rynku w Europie. Dzięki udziałowi w licznych dyskusjach i spotkaniach z przedstawicielami siostrzanych organizacji z innych krajów zrozumieliśmy, że problemy, jakie mamy w Polsce, zostały już rozwiązane na poziomie europejskim. Na kolejnym Światowym Kongresie FENCA, który odbędzie się w czerwcu 2009 r. w Pradze, planujemy wystąpienie poświęcone prezentacji stanu rozwoju rynku polskiego - zarówno w perspektywie uwarunkowań prawno-podatkowych, jak i gospodarczych.

W dodatku, co nas oczywiście cieszy, PZW jest postrzegany przez instytucje europejskie i międzynarodowe firmy consultingowe jako ważny przedstawiciel branży windykacyjnej w Polsce, a jednocześnie wspólny głos zrzeszonych w nim firm. Ma to zresztą swoje przełożenie na praktykę. Kilkukrotnie zaproszono nas do udzielenia konsultacji dotyczących branży windykacyjnej w Polsce. I tak na przykład - Risk and Policy Analysts Ltd. (zespół konsultantów prowadzących na zlecenie Unii Europejskiej konsultacje m.in. w sprawie dyrektywy dotyczącej zmian w VAT od usług finansowych) poprosił nas o wyrażenie swoich uwag dotyczących ustawodawstwa unijnego regulującego kwestie związane z działalnością windykacyjną, a włoska firma consultingowa Bain&Company zwróciła się z prośbą o pomoc w zrozumieniu zasad działania rynku w naszej części Europy.

W tej sytuacji po części wycofuję się ze swej wstępnej konstatacji, ale z biciem się w piersi poczekam, gdy omówimy reakcję PZW na bieżące problemy. Czy nie niepokoi Pana stan polskiej gospodarki?

Uznaję to za pytanie retoryczne. Na szczęście przedstawiciele rządu przestali nas zapewniać, że kryzysu nie ma, a Polska jest samotną wyspą szczęśliwości na rozszalałym oceanie światowej ekonomii. Być może dostrzegli wreszcie, że brak transakcji na rynku mieszkań, zgłaszanie spółek deweloperskich do upadłości, gwałtowny najazd bezrobotnych na urzędy pracy - to wszystko zjawiska mocno powiązane z rynkiem.

Oczywiście symptomów kryzysu jest o wiele więcej. Wystarczy zadzwonić do jakiegokolwiek notariusza w jakimkolwiek mieście. Znajdzie on dla nas czas każdego dnia. U nich również brakuje klientów. Podobnie jest w firmach leasingowych i u eksporterów.

Ale co konkretnie kryzys gospodarczy oznacza dla branży windykacyjnej?

Zależność jest bardzo prosta. Stopniowe zwiększanie się zadłużenia polskich gospodarstw domowych, ale również i przedsiębiorstw, wyraźnie wpływa na zwiększenie podaży wierzytelności z niektórych branż. Otrzymujemy zapytania dotyczące tego, czy przyjmiemy do obsługi wierzytelności np. z branży budowlanej i motoryzacyjnej. Jest to zrozumiałe, bowiem zatrzymanie sprzedaży detalicznej tam właśnie przełożyło się na najbardziej dotkliwe problemy ze spłatą długów.

Wierzytelności banków są dla nas również niezwykle interesujące. Mimo pewnej dekoniunktury na tym rynku uważamy, że w najbliższym czasie zostanie zakończonych kilka procesów sprzedaży portfeli do funduszy sekurytyzacyjnych. Można jednakże spodziewać się pewnego zmniejszenia zainteresowania potencjalnych nabywców, a co za tym idzie spadku cen.

Jakie są zatem perspektywy dla rynku windykacyjnego?

Rozwoju rynku windykacyjnego nie można rozpatrywać w oderwaniu od perspektywy makroekonomicznej. Według nas długo jeszcze nie będzie można dostrzec ożywienia gospodarczego. Nie bardzo wierzymy również w pozytywne wyniki polskiej gospodarki w bieżącym roku. Co więcej, wątpliwe jest to, czy uda nam się osiągnąć dodatni wskaźnik dynamiki PKB.

Nasze obawy nie są bezpodstawne. W tej chwili na rynku co najmniej kilka banków jest wystawionych na sprzedaż. Świadczy to o słabości wielkich globalnych struktur bankowych, w których lokalne banki są w pełni zależne od mającego kłopoty właściciela. Przekłada się to również na atmosferę wśród pracowników instytucji. Ten, kto ma umowę o pracę na czas określony, nie ma co liczyć na jej przedłużenie. Podobnie zachowuje się większość firm, szukając na gwałt oszczędności. W krajach, do których w ciągu ostatnich lat Polacy pojechali za chlebem, też dziś jest bardzo ciężko. Naturalną konsekwencją będzie powrót przynajmniej części z dotychczasowych emigrantów. Wzrost bezrobocia jest nieunikniony, a w najbliższym czasie jego stopa bez większego problemu przekroczy 10 proc. i poszybuje w górę. Konsekwencją będzie spadek dochodów gospodarstw domowych, który wpłynie na rynek windykacyjny. Najpierw zacznie się zwiększać globalne zadłużenie Polaków. Gospodarstwa domowe, w warunkach utraty płynności, będą regulowały tylko najważniejsze zobowiązania. Najpierw spłacane będą raty kredytów hipotecznych z obawy przed utratą mieszkania, czy domu, potem będą regulowane rachunki za prąd i gaz, być może także czynsz. Jeżeli starczy środków, zostaną spłacone karty kredytowe. Na końcu, jeżeli w ogóle do tego dojdzie, Polacy uregulują rachunki za internet, telewizję, mandaty i abonament telewizyjny. Jeżeli gospodarstwo domowe straci znaczną część dochodów, będzie kupowało tylko tyle, żeby starczyło na przeżycie. Licząc przy tym, że jego sytuacja płatnicza z czasem się poprawi.

Spodziewamy się zatem zwiększenia podaży różnego rodzaju wierzytelności wobec osób fizycznych, począwszy od długów bankowych, na które złożą się kredyty hipoteczne, detaliczne, konsumpcyjne, poprzez różnego rodzaju rachunki telekomunikacyjne, aż do zwykłych wierzytelności z tytułu pomniejszych zobowiązań. Polaków czeka jeszcze wielka przeprawa z kredytami hipotecznymi. Stopniowo osłabiający się złoty, powiązany ze wzrostem bezrobocia, zmniejszeniem zdolności płatniczej gospodarstw domowych, bezpośrednio przełoży się na wzrost wskaźników niespłacanych kredytów hipotecznych. Mimo wszystko uważamy, że Polacy zaciągnęli zbyt szybko zbyt wiele zobowiązań, których w warunkach recesji mogą nie być w stanie spłacić. Egzekucja zabezpieczeń w postaci mieszkań i domów zaowocuje zwiększeniem i tak sporej już podaży na rynku nieruchomości, co z kolei spowoduje gwałtowną obniżkę cen mieszkań.

Z drugiej strony, spadek dochodów gospodarstw domowych przełoży się na obniżenie poziomu sprzedaży detalicznej, a to z kolei wpłynie na pogorszenie i tak już słabej kondycji funkcjonujących na tej części rynku firm. W warunkach recesji to wydawanie, a nie oszczędzanie może pozytywnie wpłynąć na gospodarkę.

To pachnie sugestią, by w warunkach recesji namawiać Polaków do wydawania pieniędzy.

To czysty paradoks, ale na ożywienie gospodarcze na pewno bardziej wpłynie wydawanie pieniędzy niż ich oszczędzanie. Kumulowanie gotówki, nawet na lokatach, z pewnością nie zwiększy sprzedaży detalicznej, jedynie zasoby kapitału zgromadzonego w bankach. Co z tego, że banki pożyczają pieniądze firmom, skoro te już wkrótce nie będą miały zbytu na swoje produkty. Oczywiście nie twierdzę, że wydawanie przez gospodarstwa domowe ostatnich oszczędności jest rozsądne, ale może pozytywnie wpłynąć na gospodarkę.

Zmianom gospodarczym towarzyszą widoczne zmiany wśród firm windykacyjnych - obserwuje się także coraz liczniejszą ich likwidację.

Systematycznie spada liczba firm windykacyjnych, co jest naturalnym zjawiskiem związanym z konsolidacją i dopasowywaniem się branży do potrzeb rynku. Coraz większe bariery wejścia, w postaci systemów informatycznych, doświadczonych menedżerów, rozbudowanej sieci sprzedaży, a co się z tym wiąże - zasobów kapitałowych, powoduje że coraz mniej inwestorów decyduje się na tworzenie firm na tym rynku. Z drugiej strony rosną oczekiwania klientów co do możliwości firm windykacyjnych. To właśnie dlatego jedna z większych firm praktycznie zmniejszyła swoją aktywność do zera. Mamy też informacje o trzech złożonych wnioskach o upadłość firm windykacyjnych z tzw. średniej półki.

Konieczność operowania poprzez wehikuły inwestycyjne, jakimi mogą być fundusze sekurytyzacyjne, powoduje, że tylko największe i najsprawniejsze firmy są w stanie temu sprostać. Równocześnie zwiększa się dystans między największymi, a resztą podmiotów w branży. Na przetargach spotyka się zaledwie kilka z nich.

Jak widać, ciągle jeszcze trwa etap dopasowania liczby firm windykacyjnych do potrzeb rynku. Uważam, że zbliżamy się do punktu, w którym pozostanie nie więcej niż 100-150 podmiotów, które skupią swoją uwagę na poszczególnych niszach, takich jak wspomniana sekurytyzacja, rynek długów masowych, korporacyjnych. Będą również funkcjonowały firmy wyspecjalizowane w zakresie obsługi np. długów służby zdrowia czy poleasingowych.

A konsekwencje takiego stanu rzeczy?


Oczywiście firmy windykacyjne, podobnie jak inne podmioty, będą się starały optymalizować koszty i ograniczać wydatki. Może się okazać, że dla naszej branży kryzys wcale nie jest aż tak korzystny, jakby się z pozoru wydawało. Wprawdzie będziemy mieli znacznie więcej wierzytelności do obsługi, jednak mogą okazać się one dużo gorszej jakości. Ani bowiem przedsiębiorstwa, ani gospodarstwa domowe nie będą dysponowały wystarczającym zapleczem gotówkowym, by zapłacić wszystkie zobowiązania, które znajdą się w rękach firm windykacyjnych. Dlatego przygotowanie się do wytężonej, a przy tym efektywnej pracy, leży w naszym interesie.

Może zabawi się Pan w jasnowidza i spróbuje przewidzieć kres obecnych trudności.

To bardziej przypomina wróżenie z fusów. Moim zdaniem skala kryzysu ani jego skutki dla naszej i globalnej gospodarki nie są przewidywalne do końca. Należę do tej grupy przedsiębiorców, którzy oceniają rzeczywistość bardzo chłodno i realistycznie. Bieżący rok bez wątpienia będzie dla wszystkich bardzo trudny. Wiele osób czeka zimny prysznic. Problemy zaczną mieć nie tylko konkretne firmy, ale także całe gałęzie przemysłu. Wzrośnie bezrobocie, wiele podmiotów zniknie bezpowrotnie z rynku.

Historia uczy jednak, że nawet największy kryzys kiedyś się kończy, a po każdej recesji przychodzi okres ożywienia gospodarczego.

A firmy windykacyjne?

Nauczymy się pracować w okresie silnej recesji. Zdobędziemy nowe doświadczenia, pojawią się nowe technologie i narzędzia. W porównaniu z firmami windykacyjnymi z innych krajów mamy spore zaległości. Musimy się jeszcze wiele nauczyć, np. opanować technologie poszukiwania ukrywających się dłużników. W Polsce szukanie kogoś, kto nagle zmienił adres zamieszkania zawsze było wielkim problemem.

Trzeba jednak pamiętać, że polskie firmy są mimo wszystko bardzo rozwinięte. Mam także nadzieję, że rząd nie zafunduje nam specjalnych zmian w przepisach. Nie muszę przypominać, że wadliwe regulacje, albo te, w przypadku których mamy do czynienia z niejasnościami interpretacyjnymi, mogą wpłynąć na windykację i to niekoniecznie w pozytywny sposób. Wierzę w mechanizmy autoregulacyjne rynku. Uważam, że nie trzeba mu specjalnie pomagać.

Co do konkretów, to można się spodziewać, iż w 2009 roku rozpocznie się stopniowe wyprzedawanie przez banki trudnych kredytów hipotecznych, które zapewne w 100 proc. zostaną kupione przez fundusze sekurytyzacyjne.

Rozmawiał: Marek Matusiak
Źródło: Bank - Miesięcznik Finansowy

Oceń artykuł:

Eksport do PDFEksport do HTML    Data dodania: 2009-03-16 (Ostatnia zmiana: 2009-03-16)

Dodaj swój komentarz do tego wpisu

Imię i nazwisko (*):
Adres e-mail (*):
Email nie będzie wyświetlany na stronie
Treść komentarza (*):
Przepisz kod (*): Captcha
Powrót

Komentarze

Szukaj firm windykacyjnych
Nazwa firmy:
Kwota windykacji:
Obszar geograficzny:

Kalkulatory

Kwota:



Okres "od":


Okres "do":




Wybrane wpisy z bazy firm
Windykacja za odsetki, skup niezapłaconych faktur i not odsetkowych, wywiad gospodarczy, kompleksowa obsługa prawna, monitoring płatności, pieczęć prewencyjna.

Zasięg działania: Polska
NOVO Finance to pośrednik kredytowy z Siedlec, który pomaga w wyborze najlepszego kredytu hipotecznego, formalnościach i analizie umowy, zapewniając pełne wsparcie na każdym etapie procesu.

Zasięg działania: województwo mazowieckie