Jak wynika z najnowszego raportu Dun & Bradstreet oraz portalu doradztwa biznesowego Verdict, 51 proc. firm zatrudniających do 9 pracowników znajduje się w słabej i bardzo złej kondycji finansowej, a tylko 9 proc. w bardzo dobrej.
W kryzysie znacznie lepiej radzą sobie średnie firmy. Blisko 60 proc. z nich jest w bardzo dobrej i dobrej kondycji finansowej. Ogółem zbadano ponad 400 tys. przedsiębiorstw. W pierwszym kwartale upadło 167 firm. Stanowi to odpowiednio wzrost o blisko 30 proc. w porównaniu z analogicznym okresem roku ubiegłego. Szacuje się, że w br. upadnie bądź zostanie zlikwidowanych nawet tysiąc firm. Przy czym lwią część z nich stanowią przedsiębiorstwa z sektora MSP. Główną przyczyną słabnącej kondycji tych firm są zatory płatnicze.
Z programu monitorowania przeterminowanych płatności DunTrade® wynika, że przyczyną upadku 90 proc. z nich są nieuregulowane na czas zobowiązania płatnicze względem kontrahenta. Dlatego też bezpieczeństwo zawieranych transakcji nabiera podstawowego znaczenia, szczególnie w czasie kryzysu nieodłącznie związanego z niewypłacalnością kontrahentów.
Kryzys w mniejszym lub większym stopniu dotknął niemal wszystkich sektorów gospodarki. Wydaje się, że recesji oparły się przedsiębiorstwa z branży energetycznej, producentów i dystrybutorów leków. Przy czym załamanie najbardziej odczuli przetwórcy przemysłowi, wśród których na podstawie danych z sądów gospodarczych odnotowano blisko 10-proc. wzrost upadłości. W I kwartale br. odnotowano bowiem 61 upadłości. W porównaniu do analogicznego okresu roku uprzedniego stanowi to wzrost o 6 upadłości.
Niewiele lepiej przedstawia się sytuacja w branży budowlanej. W I kw. odnotowano 27 upadłości firm budowlanych. Przy czym w porównaniu do I kw. 2009 roku (13 firm) stanowi to ponad 50-proc. wzrost.
Do tej liczby należy dodać jeszcze kilka tysięcy mikrofirm, które chcąc uchronić się przed bankructwem, uciekają w szarą strefę lub też zawieszają działalność na czas kryzysu. W przypadku znacznego zadłużenia firmy właściciele przepisują majątek na członków rodziny, z którymi mają rozdzielność majątkową, i wracają do działalności w momencie poprawy sytuacji na rynku.
Na podstawie danych z sądów gospodarczych można zaryzykować stwierdzenie, że z kryzysu najszybciej wyjdzie ta branża, która jako pierwsza popadła w recesję.
W I kw. odnotowaliśmy 9 upadłości przedsiębiorstw transportowych. W porównaniu I kw. roku poprzedniego, kiedy zbankrutowało 16 firm, stanowi do niemal 40-proc. spadek. Dane te znajdują swoje potwierdzenie również w programie monitorowania przeterminowanych płatności DunTrade® - Dun & Bradstreet. Kłopoty zatorów w branży transportowej tak naprawdę (co w prostej linii przełożyło się na kryzys) mają swój początek w IV kwartale 2008 r. Również znacznie podwyższony wskaźnik obserwowaliśmy w I kw. 2009 r. W kolejnym miesiącach następował powolny lecz systematyczny spadek przeterminowanych płatności.
Pierwsze dwa miesiące roku bieżącego mogą być bardzo optymistycznym prognostykiem dla sektora transportowego. W styczniu bowiem odnotowaliśmy 973 negatywne zdarzenia, co stanowi ponad 58-proc. spadek w porównaniu z analogicznym okresem roku ubiegłego. Jednocześnie w lutym odnotowaliśmy 1292 przeterminowane płatności, co stanowi spadek o blisko 30 proc. w stosunku do lutego w 2009 r.
Zatory płatnicze przyczyną zawału polskich firm
Małe firmy są bardzo wrażliwe, gdyż odpowiadają całym swoim majątkiem. Dlatego też, w przypadku kiedy przedsiębiorca nie wypłaci na czas należności, początkuje falę zatorów płatniczych, narażając swojego kontrahenta na ryzyko utraty płynności finansowej. Ponadto należy zauważyć, że wszelkie opłaty ponoszone z tytułu ZUS, wynagrodzeń dla pracowników oraz innych świadczeń muszą być ponoszone przez przedsiębiorcę regularnie. W przypadku opóźnień winą obarcza się jego a nie nierzetelnego kontrahenta, który nie wywiązał się ze swoich zobowiązań płatniczych.
Niemal we wszystkich branżach monitorowanych przez Dun & Bradstreet odnotowano wzrost firm zalegających z płatnością. Najgorszą moralnością płatniczą wykazują się firmy z branży budowlanej i w sektorach produkujących na potrzeby budownictwa. W luty 2009 r., jak pokazuje raport, ze swoich zobowiązań płatniczych dla branży budowlanej nie wywiązało się 2761 przedsiębiorców. Jednak już w lutym br. odnotowano ich 4178. Stanowi to wzrost o 66 proc.
Niewiele lepiej wygląda sytuacja zatorów płatniczych w branży producentów i dystrybutorów rur, urządzeń sanitarnych i osprzętu hydraulicznego. W porównaniu z analogicznym miesiącem ubiegłego roku odnotowano ponad 20-proc. wzrost przeterminowanych płatności, z czego lwią część stanowiły firmy małe i średnie. Jednak problem zatorów płatniczych nie dotyczy tylko branży budowlanej. Opóźnienia płatności zauważalne są również w branży spożywczej.
W lutym 2009 r. 2081 firm nie wywiązało się ze swoich zobowiązań płatniczych natomiast w lutym 2010 r. już 2481. Wszystko wskazuje na to, że nadchodzący rok dla firm z branży spożywczej może być niezwykle trudny.
Wygląda więc na to, że zanosi się na powtórkę z 1995 r., kiedy to na rynku budowlanym pojawił się problem zatorów płatniczych. Wówczas wiele małych firm lawinowo traciło płynność finansową, co przekładało się na ich upadek, gdyż nie były w stanie spłacić swoich zobowiązań wobec ZUS czy też Urzędu Skarbowego. Nie pomagało tłumaczenie, że „nie zapłaciłem, bo i mnie nie zapłacono”.
Szacuje się, że liczba upadłości w 2010 r. będzie znacznie wyższa niż w roku 2009 r., jednak ogólny bilans upadłości i likwidacji nie powinien przekroczyć tysiąca. Nastąpi to w wyniku finalizacji procesów rozpoczętych w ubiegłym roku - szczególnie w I półroczu br., po czym spodziewamy się spadku. Przewidywania te znajdują swoje potwierdzenie w danych za I kw. gdzie odnotowaliśmy niemal dwukrotny wzrost zarówno upadłości, jak i likwidacji.
Maluchy w tarapatach
Kryzys najmocniej uderzył w mikroprzedsiębiorstwa. Co drugie z nich znajduje w słabej lub bardzo złej kondycji finansowej, a tylko 9 proc. z nich w bardzo dobrej. W okresie recesji najlepiej radzą sobie średnie i duże firmy. Blisko 60 proc. firm zatrudniających od 50 do 249 osób znajduje się w dobrej kondycji. Z tego ponad 1/3 z nich w bardzo dobrej. Faktem jest, że duże firmy zdecydowanie lepiej poradziły sobie w czasie recesji. Większym zdecydowanie łatwiej jest negocjować duże kontrakty, te natomiast generują duże obroty i tym samym zyski. Poza tym większe podmioty w czasie recesji dają poczucie bezpieczeństwa w wymianie handlowej.
W szczególnie trudnej sytuacji znalazły się firmy z branży budownictwa ogólnego zatrudniające do 9 pracowników. 36 proc. z nich znajduje się w bardzo złej kondycji finansowej, dodatkowo 22 proc. w słabej. Wprost proporcjonalnie układa się sytuacja w średnich przedsiębiorstwach budowlanych gdzie 63 proc. znajduje się w bardzo dobrej i dobrej kondycji finansowej. Dodatkowo ponad 76 proc. firm dużych, zatrudniających powyżej 250 osób znajduje się w bardzo dobrej i dobrej kondycji, z czego 52 proc. w bardzo dobrej. Podobną sytuację obserwujemy w branży produkcji przemysłowej i logistycznej. Wygląda na to, że to nie koniec kłopotów.
Większość z tych mikroprzedsiębiorstw i małych przedsiębiorców, chcąc uchronić się przed bankructwem, ucieka w szarą strefę lub też zawieszają działalność na czas kryzysu. W przypadku znacznego zadłużenia firmy właściciele przepisują majątek na członków rodziny, z którymi mają rozdzielność majątkową i wracają do działalności w momencie poprawy sytuacji na rynku.
Usługi transportowe
Potwierdzenie znajduje stara prawda. Najszybciej z kryzysu wyjdzie ta branża, która jako pierwsza padła ofiarą recesji. Dane wywiadowni handlowej D&B, jak również portalu doradztwa biznesowego Verdict, wskazują na ożywienie w branży transportowej. W I kw. br. (średnia 1212) obserwujemy znaczny spadek przeterminowanych płatności względem kontrahentów w porównaniu z całym rokiem 2009 (1671) i IV kw. 2008 roku (2205).
Analiza wskazuje na powolny lecz systematyczny proces wyjścia dużych firm transportowych z zapaści. Szacuje się, że blisko 70 proc. firm transportowych zatrudniających powyżej 250 pracowników znajduje się w bardzo dobrej i dobrej kondycji finansowej. Równie dobrze na tym tle prezentują się średni przedsiębiorcy (zatrudniający 51 - 250 pracowników). 57 proc. z nich znajduje się w dobrej i bardzo dobrej kondycji finansowej. Recesję najbardziej odczuły firmy małe i mikro. Wskaźnik kondycji finansowej spada wprost proporcjonalnie do liczby osób zatrudnionych. Blisko 60 proc. maluchów znajduje się w ocenie D&B w słabej i złej kondycji finansowej.
Niewątpliwie branża transportowa była jedną z tych, w których w ostatnim czasie najbardziej odczuwalne były skutki spowolnienia gospodarczego. Kryzys w branży transportowej nie tylko rozpoczął się wcześniej, ale był także większy niż w innych dziedzinach krajowej gospodarki. Symptomy kryzysu w tej branży przyszły z Zachodu, a głównej przyczyny upatruje się w nagłym spadku zamówień. W ostatnich latach firmy transportowe przeżywały prawdziwy rozkwit. Wzrost zamówień, stabilna cena paliwa, a także przystąpienie Polski do Unii Europejskiej i strefy Schengen bez wątpienia pozwoliły polskim firmom logistycznym zaistnieć na nowych rynkach.
Przychody całego sektora jeszcze 2 lata temu wyceniano na ponad 100 mld zł, obecnie ma blisko 5-proc. udział w PKB i zatrudnia 400 tys. pracowników. O jego znaczeniu decyduje jednak nie tylko potencjał, ale również rola, jaką odgrywa w sprawnym funkcjonowaniu gospodarki. Fakt ten świadczy o tym, że sektor logistyki jest jedną z kluczowych dziedzin polskiej gospodarki. Jednak w ostatnim czasie na zjawisko recesji w branży logistycznej nałożyło się jednocześnie kilka negatywnych zjawisk. Głównej przyczyny recesji upatruje się w silnej złotówce godzącej w interesy eksporterów. Branża boryka się z problemem rosnących cen paliw i bieżącym kredytowaniem działalności. Na te czynniki dodatkowo nakłada się zły stan infrastruktury transportowej. W pierwszym półroczu br. byliśmy świadkami kilku spektakularnych upadłości.
O tym, że sytuacja jest trudna, świadczy przypadek jednego z największych pracodawców w branży - dębickiej spółki TRANS POŁUDNIE, która w marcu 2009 r. złożyła wniosek o upadłość. Należy zaznaczyć, że wyniki w poprzednich latach były pozytywne, jednak spadła rentowność operacyjna. Równocześnie dramatycznie rósł i nadal rośnie średni termin płatności zobowiązań krótkoterminowych. W lipcu br. najwięcej przeterminowanych płatności przypadało na okres powyżej 121 dni, gdy jeszcze w marcu br. ten okres wynosił 30 dni. Jak pokazują dane, w najgorszej kondycji znajdują się przedsiębiorstwa transportu powietrznego. Ich potwierdzeniem jest ogłoszenie upadłości w maju br. spółki LOT GROUND SERVICES. Wcześniej zarząd LGS złożył w Sądzie Gospodarczym wniosek o upadłość. Na koniec 2008 r. firma odnotowała 20,2 mln zł straty. Do tego dochodzi niezapłacenie ZUS - ok. 8 mln zł, oraz zaległości wobec przedsiębiorstwa Państwowe Porty Lotnicze (PPL) - ponad 10 mln zł. Firma zajmuje się głównie załadunkiem i rozładunkiem bagażu na warszawskim Okęciu. Jak pokazuje raport handlowy Dun & Bradstreet, spółka na koniec 2008 r. zatrudniała 1500 pracowników.
Branża odzieżowa (sieci sklepów, a producenci)
Ostatni rok był szczególnie trudny dla branży odzieżowej, a nadchodzący wcale nie zapowiada się lepiej. 19 stycznia upadłość ogłosiły zakłady produkcyjne Collar Textil. Zdaniem ekspertów Dun & Bradstreet oraz Verdict to dopiero początek lawiny upadłości, która czeka w tym roku wartą 25,5 mld zł branżę odzieżową. Przyczyną złej sytuacji Collar Textil jest likwidacja kilku wiodących partnerów. Między innymi firmy Molton, która upadłość ogłosiła w lutym 2009 r., czy Galerii Centrum, która swój byt zakończyła w lipcu 2009 r. Spektakularnych bankructw w 2009 r. wśród firm odzieżowych było jednak znacznie więcej. Dlatego należy oczekiwać, że machina, która ruszyła w zeszłym roku będzie przynosiła żniwa jeszcze i w tym roku. Ważą się losy Gino Rossi i Redanu, które w 2009 r. wykazywały stratę. Co prawda obie firmy podjęły akcję ratunkową. Gino Rossi na przykład został dofinansowany przez fundusz Rubikon Partner. Rosnące bezrobocie i spadek konsumpcji w ogromnym stopniu przekładają się na słabnącą kondycję spółek.
W pierwszym półroczu br. byliśmy świadkami kilku spektakularnych upadłości. Jedną z największych ofiar recesji jest Monnari, którego wyniki w poprzednich latach były pozytywne, jednak spadła rentowność operacyjna i znacznie wzrósł koszt obsługi długu. Równocześnie dramatycznie rósł i nadal rośnie średni termin płatności zobowiązań krótkoterminowych. W sierpniu br. najwięcej przeterminowanych płatności przypadało na okres do 90 dni, gdy jeszcze w kwietniu br. ten okres to 30 dni.
Jednak bardziej niepokoi fakt, że ponad 40 proc. firm tekstylnych znajduje się z słabej kondycji finansowej. I w tym upatruje się największego zagrożenia. Firmy te potencjalnie stanowić będą o słabnącej kondycji dla całego sektora. Spodziewać się więc należy znacznie poważniejszych kłopotów, które niewątpliwie nadejdą. Jednocześnie należy podkreślić, że blisko 10 proc. przedsiębiorstw znajduje się w bardzo dobrej kondycji finansowej, a 15 proc. w dobrej. Wskaźniki te pokazują, że na rynku istnieją podmioty, które w okresie recesji radzą sobie bardzo dobrze. Przykładem tego jest spółka NG2 rozwijająca w kraju sieci z obuwiem pod markami CCC, Boti i Quazi. Jak pokazuje raport handlowy Dun & Bradstreet, firma w 2008 r. wygenerowała ponad 91 mln zł zysku netto, a dowodem na to, że nie zwalnia ona tempa, jest I kw. 2009 r. Całkowita sprzedaż w tym okresie sięgnęła 167 mln zł, co pozwoliło na blisko 5 mln zł zysku netto.
Kolejnym przykładem spółki, która znajduje się w bardzo dobrej kondycji finansowej, jest LPP. Właściciel sześciu prestiżowych marek odzieżowych, m.in.: RESERVED, CROPP oraz HOUSE. Jak pokazuje raport handlowy Dun & Bradstreet, firma znajduje się w doskonałej kondycji, co potwierdzają zarówno wyniki finansowe za 2008 r., jak również te za I i II kwartał br. W ostatnim pełnym roku obrachunkowym przedsiębiorstwo w sprawozdaniu finansowym wykazało sprzedaż na poziomie 1,6 mld zł, co pozwoliło na zysk ponad 172 mln zł netto. Jednocześnie 2008 r. był rekordowy pod względem sprzedaży w całej historii firmy. W pierwszym półroczu br. spółka wykazała zysk na poziomie 27 mln zł.
Jednocześnie warto zauważyć, że blisko 60 proc. sklepów odzieżowych znajduje się w dobrej kondycji, a tylko niecałe 10 proc. jest w bardzo złej kondycji finansowej. Jako głównej przyczyny dysproporcji pomiędzy producentami a sklepami odzieżowymi należy upatrywać w zalewającym nie tylko polski rynek, lecz również całą Europę, imporcie taniej odzieży tekstylnej z Chin, Indii czy Turcji. Tania odzież w okresie recesji, zagrożenia utratą pracy i cięć domowego budżetu stanowi nieodpartą pokusę, a niejednokrotnie konieczność dla większości polskiego społeczeństwa.
Sklepy odzieżowe deklarują 10 - 15-proc. spadek zainteresowania odzieżą. Jednak są bardziej elastyczne i szybciej reagują na zmiany rynkowe niż producenci samej odzieży. Chcąc przetrwać, zaopatrują się w tańszy towar pochodzący z dalekiego Wschodu. Jednak w przyszłości może się to zmienić. Chiny stają się za drogie na produkcję taniej odzieży. Dlatego produkcja w coraz większej części jest przerzucana do Bangladeszu czy Etiopii. Nie mają też wystarczająco dobrych parków maszynowych, by produkować odzież z wyższej półki. Produkcja wysokiej jakości odzieży wróci do kraju. O tym, że producenci oczekują lepszej przyszłości, świadczyć mogą inwestycje, o których coraz głośniej w tym roku. Zakłady wyraźnie stawiają na automatyzację, która nie tylko poprawi jakość produkowanych wyrobów, ale i usprawni proces produkcyjny.
Branża meblarska
Branża meblarska podobnie jak transportowa czy tekstylna w ostatnich 18 miesiącach przeżywała prawdziwe załamanie. Przyczyn kryzysu należy upatrywać w spadku sprzedaży detalicznej w pogrążonych w kryzysie krajach Europy Zachodniej, w silnej złotówce, co dla wybitnie eksportowej branży ma szczególne znaczenie, oraz we wzroście ceny drewna. Faktem jest, że duże i średnie firmy w trudnym okresie radzą sobie zdecydowanie lepiej niż te małe i mikro.
Dane Dun & Bradstreet i Verdict pokazują, że 73 proc. dużych firm znajduje się w bardzo dobrej i dobrej kondycji finansowej. Jednocześnie 65 proc. małych firm znajduje się w kondycji słabej i bardzo złej. W okresie recesji najlepiej radzą sobie te firmy, które kierują swój towar do konkretnej grupy odbiorców bądź celują w najniższą lub najwyższą półkę. Wobec tego najbardziej tracą te spółki, które segmentują się dokładnie po środku.
W najbliższym czasie analitycy Dun & Bradstreet nie spodziewają się poprawy sytuacji na rynkach europejskich (gdzie jak ocenia OIGPM, trafia 85 proc. eksportu polskich mebli). Druga połowa 2009 r. oraz pierwsze miesiące 2010 r. upłynęły w warunkach pogarszającej się koniunktury krajów Europy Zachodniej. Optymistycznym prognostykiem na przyszłość jest powolne odbicie się od dna gospodarki niemieckiej, naszego największego rynku.
Branża meblarska przeżywa pewne spowolnienie dynamiki wzrostu. O ile w dłuższym okresie nadal będzie to branża perspektywiczna, o tyle w ciągu najbliższych miesięcy możemy spodziewać się opóźnień w regulowaniu płatności czy nawet umiarkowanej fali upadłości. Sytuacja w branży mniej dotyka obecnie firmy mające rozbudowaną sieć dystrybucji w kraju, jak np. Black Red White. Bez tego trudno sobie wyobrazić szybszą rekompensatę słabszych wyników eksportowych przez wzrost sprzedaży na dużo przecież mniejszym polskim rynku.
Branża spożywcza
Jak pokazuje raport ryzyka branżowego Dun & Bradstreet, spośród zbadanych blisko 4,5 tys. firm prowadzących sklepy spożywcze tylko 12,7 proc. znajduje się w bardzo złej kondycji finansowej, co w porównaniu z innymi analizowanymi branżami jest wynikiem bardzo dobrym. W dobrej kondycji jest blisko 40 proc., a w bardzo dobrej 17 proc.
Okres recesji bez wątpienia jest także szansą na rozwój przedsiębiorstwa. Oczywiście pod warunkiem posiadania odpowiednio dużych własnych środków finansowych, które pozwalają na przejęcia mniejszych podmiotów, jak również na rozbudowane kampanie reklamowe i promocyjne marki. Na zjawisko przejęć nakłada się przede wszystkim zahamowanie kredytowania mniejszych podmiotów, co w konsekwencji prowadzi do utraty ich płynności finansowej i ogłoszenia upadłości.
Na polskim rynku w ostatnim czasie byliśmy świadkami kilku spektakularnych przejęć. W październiku 2008 r. Jeronimo Martins, właściciel sieci dyskontów Biedronka, przejął sieci Plus Discount w Portugalii i Polsce za 320 mln euro. Tesco natomiast wchłonęło sieć supermarketów Hit i Leader Price.
Wydaje się, że w okresie spowolnienia gospodarczego najlepiej radzą sobie duże sieci sklepów spożywczych. Potwierdzeniem tego jest Biedronka, która obecnie liczy ponad 1410 sklepów zlokalizowanych zarówno w dużych, jak i małych miastach na terenie całej Polski. Sklepy codziennie odwiedza ponad 2 mln klientów. Obecnie firma znajduje się w doskonałej kondycji finansowej. Jak pokazuje raport handlowy Dun & Bradstreet, roczna sprzedaż Biedronki w 2008 r. wyniosła blisko 13 mld zł. Pozwoliło to na wygenerowanie 350 mln zł zysku netto. Rok 2008 okazał się być rekordowy w całej historii spółki. Zyski wykazują także inne sieci.
W sprawozdaniu handlowym za uprzedni rok obrachunkowy sieć sklepów Żabka Polska wykazała sprzedaż na poziomie bliskim 2 mld. Pozwoliło to na zysk ponad 6 mln zł. Sukcesu sieci należy upatrywać głownie poprzez wdrażanie licznych programów lojalnościowych, które z założenia przywiązują klienta do marki. Należy zaznaczyć, że sieci dysponując znacznymi środkami finansowymi, wydają krocie na reklamę i promocję. Kampanie kierowane są przede wszystkim do mniej zamożnego społeczeństwa, osób starszych, a główny nacisk na promocje kładzie się w małych i średnich miastach. Prognozuje się, że w latach kolejnych nastąpi dalsza ekspansja dyskontów odbijających klientów zarówno luksusowym delikatesom, sklepom osiedlowym, jak również i hipermarketom. Magnesem, który przyciąga, są zdecydowanie niższe ceny. W trudnym czasie kryzysu stanowi to podstawowe kryterium wyboru konsumentów. Prognozuje się, że w ciągu czterech lat wydatki Polaków w tego rodzaju placówkach zwiększą się do ponad 20 mld zł rocznie. Liczba dyskontów zwiększy się natomiast w ciągu najbliższych dwóch lat do prawie 2,3 tys. z obecnych 1,7 tys.
Tendencją, którą obserwuje się niemal we wszystkich branżach jest to, że w czasie recesji najlepiej radzą sobie te firmy, które odpowiednio wcześnie zareagowały i segmentują swój towar zarówno na najwyższej, jak również na najniższej półce sprzedażowej.
Grupa BISNODE: D&B, Verdict, HBI Polska
Autor Tomasz Starzyk
