Popyt na usługi windykacyjne B2B wzrósł już w ubiegłych miesiącach.
Jest to logiczne: "psychologia kryzysu" powoduje, że producenci i dystrybutorzy obawiając się problemów finansowych, szybciej ściągają gotówkę od odbiorców. Jest to "pierwsza fala" spowolnienia gospodarczego.
Maciej Harczuk - Poza tym dynamiczny wzrost ilości zleceń windykacyjnych w końcówce 2008 roku sprawił, że udało się uporządkować wiele wierzytelności. Sytuacja jest dla nas, jak i naszych klientów, bardziej przejrzysta - zidentyfikowani zostali odbiorcy, których potocznie nazwać można by "bliźniakami". Na takie firmy spływają po prostu niezależnie od siebie bliźniacze zlecenia od różnych wierzycieli, czasami nawet kilka-kilkanaście jednego dnia. Są to dłużnicy niewypłacalni lub w trudnej sytuacji finansowej, generalnie nie będący już w stanie żonglować kredytem kupieckim i opóźnianiem płatności - nie płacą po prostu wszystkim.
Windykator-negocjator
Skuteczność windykacji utrzymuje się (poza sytuacjami, gdy dłużnik jest bankrutem) i jest nadal wysoka, ale osiągane jest to dużo większym kosztem. Firmy mają zdecydowanie mniej środków - zadanie windykatora nie sprowadza się więc do negocjacji "kiedy i komu zapłacą". Obecnie dłużnicy muszą szukać środków, sprzedając nierzadko część swojego majątku. Bardziej zaawansowane są więc sposoby odzyskiwania należności, takie jak m.in. rolowanie długów. Zadaniem windykatorów (a w świetle tego co piszę lepiej pasuje określenie "negocjatorów") nie jest bowiem jedynie odzyskanie należności, ale także przeprowadzenie tego w taki sposób, aby uchronić dłużnika przed upadłością, co zapewnia zleceniodawcy utrzymanie rynku zbytu.
W B2B hossy brak
Wbrew temu, co się pisze o rynku usług windykacyjnych, obecna sytuacja nie jest wcale hossą dla firm odzyskujących należności, przynajmniej jeśli chodzi o sektor windykacji B2B. Sytuacja jest uciążliwa - bardzo spowolnił się obieg pieniądza na rynku. Dla utrzymania skuteczności windykacji sięgać trzeba nie tylko po bardziej zaawansowane procedury i narzędzia, ale konieczne jest także zaangażowanie większej ilości osób. W coraz większej liczbie spraw, coraz częściej spornych, konieczne jest zaangażowanie m.in. prawnika, niezbędne jest także wsparcie windykatora działającego w terenie oraz sporządzenie dodatkowych analiz. Dlatego w tych warunkach wzrastają koszty działalności, a mimo to zawsze pozostaje jakiś element niepewności - bardzo zmienna sytuacja finansowa firm utrudnia osiągniecie przestrzeganego później przez dłużnika kompromisu, także nadzór nad tym wymaga uwagi i czasu zaangażowanych osób. Dlatego nie ma wątpliwości, iż na polu windykacji biznesowej lepsza sytuacja jest w czasie dobrej koniunktury.
Cudów nie będzie
Odnośnie skali zleceń -stabilizacja jest w miarę na wysokim poziomie. Czy tak będzie nadal i jak przekłada się to na wyniki firm windykujących B2B? Co prawda jest obecnie na rynku więcej firm, które popadły w tarapaty finansowe i nie regulują swoich zobowiązań, obserwujemy w niektórych branżach zatory płatnicze, ale spadła jednocześnie ilość, jak i wartość transakcji. To powoduje, że pomimo większego odsetka "trudnych długów" sam przyrost wartości zleceń nie jest tak spektakularny, jak mógłby oczekiwać postronny obserwator. Mówienie zatem o żniwach czy hossie jest błędem, przynajmniej w odniesieniu do odzyskiwania należności z sektora przedsiębiorstw.
Autor jest dyrektorem działu windykacji i informacji w Euler Hermes
Źródło: Gazeta Finansowa
