Na rynku usług windykacyjnych funkcjonuje obecnie wiele podmiotów, które przekroczyły już granicę odróżniającą ich od firm małych i średnich. Niektóre z nich zatrudniają setki lub nawet grubo ponad tysiąc pracowników. Stały się korporacjami ze wszelkimi przynależnymi im wadami i zaletami.
Opinie na temat korporacji są podzielone. Często wynikają z pewnych utrwalonych lub zasłyszanych ale niekoniecznie obiektywnych spostrzeżeń. Bez wątpienia jednak funkcjonowanie windykatora w korporacji wygląda nieco inaczej niż w małej lub średniej firmie czy też kancelarii. Coraz większa rzesza doświadczonych windykatorów, zwłaszcza tych, którzy mają wieloletnie doświadczenie zawodowe nie potrafi się odnaleźć w ramach organizacji, które osiągnęły spektakularny branżowy sukces.
Mówiąc o korporacjach nie chodzi bynajmniej tylko o te podmioty, które spełniają kryteria określone w fachowej literaturze ekonomicznej. Warto zastanowić się, czym jest korporacja w znaczeniu, jakie obiegowo funkcjonuje na rynku pracy. Co takiego odróżnia duże firmy od mniejszych, które na określenie ich terminem korporacji zdaniem obecnych lub potencjalnych pracowników nie zasługują? Wydaje się, że do podstawowych cech odróżniających korporacje od niekorporacji można zaliczyć min. stabilną i usankcjonowaną regulacjami wewnętrznymi strukturę organizacyjną, hierarchicznie zbudowane zależności służbowe, sprecyzowane zadania i cele dla całej organizacji oraz poszczególnych obszarów i pracowników w ramach struktury organizacyjnej, politykę finansową opartą o planowanie budżetowe oraz - rzecz jasna - odpowiednią liczebność pracowników. Ilu pracowników powinna liczyć korporacja? Na to pytanie trudno odpowiedzieć. Wydaje się jednak, że 300-500 osób to już wystarczająca dolna granica do stworzenia zrębów korporacji w znaczeniu jakie nas interesuje.
Jak wygląda praca korporacyjnego windykatora? Oczywiście w dużym stopniu jest uzależniona od obszaru w jakim funkcjonuje w ramach organizacji. Jednak pewne cechy dla różnych obszarów są wspólne. W korporacji windykator jest w dużym stopniu anonimowy. Staje się jednym z wielu elementów korporacyjnej układanki. Nie bez powodu porównywany jest do kostki domina lub jednego z elementów puzzli. W takim wieloosobowym układzie traci na znaczeniu osobowość pracownika, jego cechy indywidualne, predyspozycje i charakter. Ocena pracownika dokonywana jest przez pryzmat realizacji zadań, do których w ramach danego stanowiska jest powołany. Wyniki mają podstawowy, czasami nawet jedyny wpływ na ocenę przydatności pracownika do realizacji korporacyjnych celów. Jeżeli windykator jest stale w czołówce stawki, może spać spokojnie a czasami nawet liczyć na to, że jego comiesięczne dokonania zostaną zauważone i docenione. Jeżeli jest w środku licznej stawki, również może spać spokojnie, jednak rzadko kiedy jego stabilna (choć nie najwyższa) forma zostanie zauważona. Problem pojawia się wtedy, gdy przez dłuższy czas zalicza ogon korporacyjnego peletonu. Im bliżej końca ogona i im dłużej utrzymuje się ten stan, tym dla niego gorzej. W korporacji zazwyczaj nie ma czasu na doskonalenie osób nie rokujących w ocenie przełożonych nadziei na poprawę. Jedna lub dwie rozmowy, coaching, plan naprawczy - gdy nie przynosi to oczekiwanych rezultatów, przychodzi czas na rozstanie.
Praca w korporacji bywa też znacznie bardziej monotonna niż w niewielkiej firmie a przez to niesłychanie frustrująca. Wynika to z dużo węższego niż w mniejszych firmach zakresu obowiązków oraz bardziej wyspecjalizowanych narzędzi i instrumentów służących do kontroli ich realizacji. Nie każdy może w krótkim czasie liczyć na zmianę charakteru wykonywanej pracy. Wątpliwe także, aby ktoś zwrócił uwagę na problemy osobiste mające wpływ na efektywność pracownika, przemęczenie, symptomy wypalenia zawodowego i zaproponował skuteczne antidotum. Zresztą wypalenie zawodowe to problem powszechny, z którym samodzielnie radzi sobie niewielu pracowników, podobnie zresztą jak ich przełożonych. Cele korporacji mają znaczenie nadrzędne, zaś cele pracowników mają im jedynie służyć. Jeżeli pracownik nie jest w stanie im podołać, staje się jedynie ciężarem, którego z punktu widzenia interesów korporacji należy się pozbyć. Dopływ świeżej krwi jest dla korporacji równie ważny jak wymiana podstawowych filtrów w aucie po pokonaniu określonej liczby kilometrów. Starych filtrów się oczywiście nie regeneruje bo koszt takiej operacji przekracza cenę nabycia nowych.
W korporacji popełniane przez windykatorów błędy rzadko kiedy uchodzą na sucho. Jeżeli nawet nie stanowią podstawy do rozwiązania stosunku pracy, stanowią doskonały argument na obalenie starań windykatora o podwyżkę, premię czy awans. Wyciąganie (czasami pochopnie i na wyrost) konsekwencji traktowane jest jako skuteczny sposób oddziaływania na innych pracowników. Profilaktyka taka ma jednak swoje dobre i złe strony. Może stanowić dobry straszak na niesfornych pracowników, z drugiej jednak strony nie sprzyja budowaniu pozytywnych relacji pomiędzy kadrą zarządzającą i pracownikami. Rzadko kiedy jednak wydaje się to zaprzątać głowy tej pierwszej. Realizacja celów, nawet jeżeli dobrane w tym celu środki nie spotykają się z powszechną aprobatą ma znaczenie priorytetowe.
Ale praca w korporacji ma także swoje dobre strony. Wynagrodzenie, choć w przypadku przeciętnego szeregowca nie szokuje wysokością, zazwyczaj wpływa na rachunek o oczekiwanej porze. Zasady premiowania są z góry ustalone i wiadomo jakiej kwoty należy się spodziewać. Zwolnienie lekarskie czy urlop nie jest problemem - wszak w korporacji nie ma ludzi niezastąpionych. Ośmiogodzinny dzień pracy w większości przypadków bywa standardem a nie wyjątkiem. Jeżeli komuś nie zależy na blaskach fleszy, korporacja może być doskonałym azylem lub przystanią na drodze do dalszej kariery zawodowej. Musi tylko obrać taktykę kameleona - wtopić się w tłum, robić swoje a wychodząc z pracy zapomnieć o minionych ośmiu godzinach. Przy odrobinie szczęścia można w ten sposób doczekać końca spłaty kredytu hipotecznego. A gdy zdarzy się coś sknocić najlepszą możliwą taktyką jest wyrażenie najgłębszej możliwej skruchy połączonej z obietnicą natychmiastowej i gruntownej poprawy. W obliczu takiej postawy nawet skrajnie zdeterminowany i ewidentnie zorientowany na wdrażanie tortur przełożony bywa bezsilny i poddaje się bez walki.
Autor: Przemysław Jamróz |