Branża windykacyjna wydaje się rozwijać stabilnie już od kilkunastu lat i to bez względu na uwarunkowania gospodarcze. W 2014 roku sytuacja zasadniczo nie powinna ulec zmianie, jednak warto zwrócić uwagę na pewne nasilające się tendencje, które w najbliższych latach mogą doprowadzić do istotnych przetasowań, zwłaszcza na szczycie hierarchii firm windykacyjnych.
W pierwszym rzędzie należy zauważyć, że najwięksi rynkowi gracze (z pewnymi wyjątkami) ograniczyli w ostatnich latach aktywność w sektorze wierzytelności gospodarczych (pozostawiając tym samym pole do popisu mniejszym firmom) i skupili się głównie na windykacji masowych wierzytelności konsumenckich. Motorem napędowym rynku obrotu wierzytelnościami konsumenckimi bez wątpienia stały się fundusze sekurytyzacyjne.
Ten wycinek sektora został zdominowany przez największe firmy windykacyjne, jednak wydaje się, że osiągnięcie dynamiki wzrostu z początku okresu funkcjonowania funduszy sekurytyzacyjnych nie będzie w najbliższej przyszłości możliwe. Banki nie pozbywają się bowiem wierzytelności tak chętnie jak jeszcze przed kilkoma laty a jeżeli już decydują się na sprzedaż większego pakietu, w wielu przypadkach są to wierzytelności mocno problematyczne, chociażby po bezskutecznych egzekucjach komorniczych. Wiele banków zainwestowało także czas i znaczne środki w stworzenie działów windykacji z prawdziwego zdarzenia, obsługujących wierzytelności na każdym etapie przeterminowania i w każdym stanie prawnym.
Naturalną konsekwencją ich działań było ograniczenie podaży wierzytelności przedsądowych o niewielkim stopniu przeterminowania (czyli najatrakcyjniejszych) i zwiększenie podaży wierzytelności poegzekucyjnych i przedawnionych - znacznie trudniejszych do odzyskania, wymagających większych nakładów i obarczonych większym ryzykiem. Co więcej, ceny nabywanych pakietów są mniej zachęcające, co wynika z ostrzejszej konkurencji ze strony mniejszych firm windykacyjnych, z których wiele zamierza wbić się przebojem na rynek, nawet za cenę dużego ryzyka i potencjalnie niewielkich zysków. Konkurencja ze strony mniejszych firm oraz czynnik podaży może w najbliższych miesiącach i latach wpłynąć istotnie na kondycję finansową potentatów. Wystarczy prześledzić chociażby dane o nakładach inwestycyjnych ponoszonych na zakup pakietów wierzytelności przez KRUK S.A. W 2011 roku wyniosły one ok. 569 mln zł, rok później „tylko” 309 mln zł (a więc prawie połowę mniej). Prognozy na 2013 r. zakładały zwiększenie nakładów w stosunku do 2012 roku i wydaje się, że grupa KRUK rzeczywiście zakładany cel osiągnęła (według raportu za III kwartał 2013 r. nakłady inwestycyjne na wierzytelności nabyte przez Grupę Kapitałową KRUK w okresie trzech pierwszych kwartałów 2013 roku wyniosły łącznie nieco ponad 285 mln zł wobec 189 mln zł po pierwszych trzech kwartałach 2012 r.). Ostateczny wynik osiągnięty przez spółkę w 2013 r. poznamy z początkiem nowego roku. Trudno także przewidzieć, czy w 2014 r. spółce uda się utrzymać dotychczasowy poziom nakładów a jeżeli tak, to jaki w nich udział będą miały inwestycje na rodzimym rynku.
Drugim interesującym zjawiskiem ostatnich lat jest ekspansja zagraniczna. Doskonałym przykładem udanych inwestycji na rynkach zagranicznych jest wspomniany już KRUK. Największa polska marka windykacyjna zadomowiła się na dobre w Rumunii, rozwija także swój biznes w Czechach oraz na Słowacji. W pierwszych trzech kwartałach 2013 r. inwestycje na rynkach zagranicznych przyniosły ok. 132 mln zł przychodu, w czym głównie zasługa rynku rumuńskiego (ponad 120 mln zł). Dla porównania przychody na rodzimym rynku za okres 01.01.2013 - 30.09.2013 wyniosły blisko 170 mln zł i były o ok. 2,5 mln niższe niż w analogicznym okresie 2012 r. Niepowodzeniem zakończyła się natomiast próba wdarcia na rynek węgierski, który okazał się mniej perspektywiczny niż pierwotnie szacowano. Straty z tego tytułu są jednak relatywnie niewielkie (ok. 0,7 mln zł). Spółka planuje dalszy podbój rynków zagranicznych - pojawiają się informacje o zainteresowaniu inwestycjami w Hiszpanii, Rosji oraz Turcji. Zresztą KRUK jest przykładem spółki, która stara się z wyprzedzeniem reagować na zjawiska rynkowe i zagospodarowywać obszary mogące w przyszłości stanowić uzupełnienie lub istotne wsparcie dla całej grupy kapitałowej. Przykładem tego typu działań jest chociażby powołanie do życia spółki Novum Finance, której przedmiotem działalności jest udzielanie krótkoterminowych pożyczek gotówkowych wyłącznie dla osób, które - jak czytamy na stronie spółki Novum - „były zadłużone w Grupie KRUK i terminowo wywiązały się ze swoich zobowiązań”.
Podbój rynków zagranicznych ma w planach także P.R.E.S.C.O., którą interesuje głównie Rosja. Wydaje się jednak, że w początkowym okresie P.R.E.S.C.O. nie zamierza ryzykować nadmiernego zaangażowania kapitału i stawia sobie za cel spenetrowanie tego rynku poprzez nabywanie pakietów wierzytelności i zlecanie ich obsługi rosyjskim serwiserom. Podobnie jak KRUK, również P.R.E.S.C.O. powołało do życia spółkę Debet Partner, która będzie udzielać pożyczek gotówkowych. Z rozszerzonego skonsolidowanego raportu kwartalnego z dnia 14-11-2013 r. wynika, że osiągnięte w okresie od stycznia do września 2013 r. skonsolidowane przychody Grupy Kapitałowej P.R.E.S.C.O. wyniosły 62,9 mln zł a pierwsze trzy kwartały 2013 r. Grupa zakończyła zyskiem netto w wysokości ok. 5,4 mln zł. Zarówno przychody jak i zyski były mniejsze niż w analogicznym okresie 2012 r., w którym wyniosły odpowiednio ok. 64,7 mln (przychody) oraz ok. 13,7 mln zł (zyski netto), przy czym wyraźny spadek zysku netto (aż o 60,8% w stosunku do trzech kwartałów 2012 r.) tłumaczony jest wysokimi kosztami operacyjnymi związanymi z opłatami na prowadzone postępowania sądowe i komornicze. Ciekawa jest także zawarta w raporcie informacja o niesatysfakcjonującej relacji cen wystawianych w Polsce na sprzedaż portfeli wierzytelności do ich jakości, co w 2013 r. skutkowało selektywną polityką inwestycyjną P.R.E.S.C.O. i wybiórczymi inwestycjami w niewielkie pakiety wierzytelności o łącznej wartości nominalnej 27,1 mln zł. Może to potwierdzać powołaną na wstępie tezę, iż podaż dobrych pakietów wierzytelności jest coraz mniejsza.
Spadek przychodów i zysków w III kwartale zanotowała również e-Kancelaria a słabsze od zakładanych wyniki finansowe zdaniem jej zarządu spowodowane są niższymi nakładami inwestycyjnymi na nowe pakiety wierzytelności z powodu ich małej atrakcyjności.
Na tle opisanych powyżej spółek, czy chociażby EGB Investments, która osiągnęła w 2013 r. wynik zbliżony do roku poprzedniego zadziwiający może się wydawać znaczący wzrost przychodów operacyjnych Grupy BEST, który za pierwsze trzy kwartały 2013 r. był o 113% wyższy w stosunku do analogicznego okresu 2012 r. Wynika to jednak głównie z przejęcia w listopadzie 2012 r. kontroli nad BEST I NSFIZ (funduszem sekurytyzacyjnym), któremu BEST zawdzięcza aż 82% pełnego dochodu całej grupy. Wyniki Grupy Best nie są więc miarodajne w kontekście oceny kondycji branży.
Chociaż wartość rynku wierzytelności systematycznie wzrasta to jednak nie w takim tempie jak prognozował trzy lata temu Instytut Badań nad Gospodarką Rynkową. Zakładano wówczas, że w 2014 roku wartość rynku windykacji osiągnie 22,2 mld zł. Bieżące prognozy wskazują na ok. 18 mld zł. Zakładana dynamika wzrostu okazała się więc przeszacowana. Spodziewany jest jednak wzrost podaży wierzytelności bankowych wobec podmiotów z sektora średnich i małych firm oraz wierzytelności zabezpieczonych hipotecznie (na co z kolei może mieć wpływ kiepska sytuacja na rynku obrotu nieruchomościami). Wierzytelności zabezpieczone hipotecznie mogą się wydawać atrakcyjne i obarczone mniejszym ryzykiem inwestycyjnym, jednak biorąc pod uwagę problemy ze zbyciem nieruchomości stanowiących ich zabezpieczenie oraz wysokie koszty dochodzenia tego typu roszczeń, wielkich zysków nie należy się spodziewać w krótkiej perspektywie.
Dla małych i średnich firm windykacyjnych największe znaczenie będzie miała sytuacja na rynku wierzytelności firmowych (gospodarczych). W tym segmencie rynku trudno zakładać ograniczenie podaży wierzytelności, gdyż kondycja finansowa przedsiębiorstw i dyscyplina płatnicza polskich przedsiębiorców pozostawiają wiele do życzenia. Również tzw. symptomy ożywienia gospodarczego nie powinny przyczynić się istotnie do ograniczenia zatorów płatniczych, które od dłuższego czasu spędzają przedsiębiorcom sen z powiek.
Autor: Przemysław Jamróz |